.

.

piątek, 16 grudnia 2016

***

Nie lubię ludzi, którzy piszą wiersze
Są neurotyczni
Przewrażliwieni
Spatetyzowani
Ponad miarkę codzienna
Patrzą na małe
Nie na szerszą całość
Czepiają się kiedyś
Bo teraz nie dzieje
Się przecież nic
W tych kurzowych
Oparach zamkniętych
Obdrapanych okiennic
W nieposiadaniu
W nadodczuwaniu
W nieżyciu
Nie chcę być człowiekiem, który pisze wiersze

poniedziałek, 18 lipca 2016

Fatamorgana

Patrzę na siebie w lustrze
Wieloma różnymi oczyma

Tego wyrostka w garniturze
Z winiarni za rogiem hotelu
Kiedy siedzę podchmielona
W towarzystwie mon père
Który wydaje się być raczej mon ami

Oczyma własnego ojca
Patrzę równie często jak nie częściej
Szczególnie jeśli coś w tym odbiciu
wymyka się mojej kontroli
Czy też zwykłemu pojęciu rzeczy

Patrzę też oczyma Twojego zachwytu
Zwykle wtedy gdy niecelowo
wypnę biust
Kiedy wyjątkowo zgrabnie obliżę
Lepkie od soku wargi
Lub zrobię bezradną dziecinną minę

I zwykle wtedy najbardziej nie dowierzam
w to co widzę i szukam potwierdzeń
We wspomnieniach wszystkich byłych i niedoszłych
kochanków jednego spojrzenia

Patrzę na swoje odbicie
Tak jak widzi je wielu
Najrzadziej patrzę na siebie jednak
własnymi oczyma
Bo wtedy najmniej
Mam akceptacji

wtorek, 31 maja 2016

Wierszowy buziak

Nie wszystko co na filmach
Wyglądałoby kolorowo
W naszej rzeczywistości

Kłótnie latynoskich kochanków
Podchmielone szampanem
Z bliznami od pazurów
Rozbitymi elementami dekoracji
Z rozgrzanym, lepkim, niespokojnym snem

To wyglądałoby dobrze
Może na szpilkach
Na wąskich uliczkach Perugii
Może we włoskich krzykach
Wymieszanych z cichą balladą z baru

Bo w deszczowej rzeczywistości
Wiosny Amsterdamu
Wygląda to mdło i bezbarwnie

Może dlatego, że jedynie Twój uśmiech sprawia
Że cała Holandia nie jest szara

czwartek, 19 maja 2016

Bezpardonowa groźba całkiem przyjemnej śmierci

Kiedy w salonie 
Składam zbyt równo 
Wczorajsze pranie
Te tulipany co pachną 
miodem
Chylą się krzywo
I roszczą sobie
Coraz to większą
Powierzchnię 
Nieużywanych świec
Bezużytecznych stojaków
Na zbyt szybko wypite
Czerwone wino

Ja nie wiem do końca
Czym teraz pachnę
Wieczorną kawą czy 
desperacją
Ale zachłanność
Mojej miłości
Pokłada się szerzej
Z wieczoru na noc
Na Twojej nazbyt 
Chłonącej pasji
Mylnie zupełnie
ulokowanej
Szczerej atencji

Niedopieszczona
Mogę zapieścić
Udusić sobą
równie nagle
szybko 
skutecznie
Jak przesłodzone
Lepkie opary
Tych zapomnianych
Stu tulipanów
Którym bezmyślnie
Zabrakłam wody
Niezamierzenie całkiem

piątek, 15 stycznia 2016

szczęście

szczęście jest przaśne
irytujące
intensywnością wrażeń
zmusza cząsteczki w mózgu
do bezustannych
podrygów
podskoków radości
których gracja znika
gdzieś po godzinie i 3/4
wymaga uśmiechów
pozytywności
braku zniesmaczeń i potępiania
rodzi w sumieniu
wyrzuty niedoceniania

dlatego szczęście nigdy nie trwa
tyle ile by mogło
szlag by nas trafił
marazm to spokój ducha

piątek, 7 sierpnia 2015

Drama

Nieskoro
porównania czynię

Gdy znam
przejrzysty ich wynik

Już zanim

Ty mi dźgasz
sobą spokój

Chodź mówią mi
że to ciśnienie

Na szkło

Od lat uczę się
ufać instynktom

Nie wierzyć zbytnio
w ludzką empatię

Zbyt płaski robi się ten świat.

sobota, 18 kwietnia 2015

***

przeciętność mnie

przeraża
przytłacza 

bezsilnością

nowotworową
zaskakującą znikąd
nagłą obecnością